Rozpraw się z autosabotażem. Zacznij myśleć i mówić o sobie dobrze, aby robili to też inni.

Czy zdarzyło ci się zrezygnować z marzenia, a potem tłumaczyć sobie, że jest na nie za późno? Prawda jest taka, że na marzenia nigdy nie jest za późno, a wiele dojrzałych osób co i rusz to udowadnia. Bardzo często jedyne, co powstrzymuje nas przed sięgnięciem po swoje, to nasze własne przekonania ukryte pod maską wewnętrznej autosabotażystki. Jak rozpoznać, że to właśnie z nią mamy do czynienia i jak się z nią rozprawić?

„Poszłabym na studia, ale już za późno”. „Rzuciłabym pracę i otworzyła własną firmę, ale co, jeśli mi się nie powiedzie? Lepiej nie ryzykować”. „Zapisałabym się na te zajęcia artystyczne, o których zawsze marzyłam, ale będę najstarsza w grupie”. „Spróbowałabym nowej dyscypliny sportowej, ale to tylko dla młodych…” Znasz to? Czy i tobie zdarza się rezygnować z marzeń zanim jeszcze zabierzesz się do działania? Autosabotaż potrafi nieźle namieszać i powstrzymać nas przed spełnianiem celów i pragnień. Ale czy naprawdę musisz mu ulegać?

Autosabotaż – skąd to się bierze?

Na początek pocieszenie – nie jesteś jedyna. Autosabotaż to sprytny mechanizm obronny twojej psychiki, który chroni cię przed popełnieniem błędu i poniesieniem porażki. Niestety, jednocześnie zamyka na doświadczenie nowego i sukces. Nie da się go bowiem odnieść, jeśli nawet nie próbujesz – a przed tym właśnie uparcie powstrzymuje cię autosabotaż. Może mieć różne oblicza. Objawia się np. pod postacią lęku, który nagłymi uderzeniami serca i ściśniętym brzuchem hamuje twoje działania. Może mieć postać prokrastynacji, która każe ci odkładać wszystkie, nawet najważniejsze dla ciebie zadania, na ostatnią chwilę. Wyjątkowo wredną odmianą autosabotażu jest perfekcjonizm. Nic nie jest wówczas wystarczająco idealne, a każde twoje działanie z góry skazane na porażkę. Teoretycznie chodzi o zachowanie jak najwyższej jakości, w rzeczywistości prowadzi do paraliżu i braku jakichkolwiek postępów. Autosabotaż może się też objawiać poprzez obawę przed krytyką czy oceną. Tak bardzo boisz się opinii innych ludzi, że w ogóle nie zabierasz się do pracy. Nie pomagają ci również negatywne myśli na temat samej siebie – i tak, wypowiada je nie kto inny, a twoja wewnętrzna autosabotażystka. Może się też ona ukryć się pod płaszczykiem braku wyznaczania celów. Zamiast iść po swoje, walczysz z chaosem. A to nie pomaga. Czasami autosabotaż przybiera też formę solidarności wobec tych, którzy mają gorzej niż my. Często to nasze matki lub siostry. Skoro nie powiodło im się w życiu, nie wypada, by powiodło się nam. Równamy w dół, a nasze marzenia rozpływają się w otchłani niespełnienia.

Porozmawiaj ze swoją autosabotażystką

Co możesz zrobić, by to zmienić? Przede wszystkim zidentyfikować swoją wewnętrzną autosabotażystkę. To klucz do tego, by ją potem spacyfikować i zastąpić bardziej wspierającą narracją. Jak to zrobić? Przyglądaj się sobie. Być może w ważnych dla siebie sytuacjach masz podobny schemat działania – np. wycofujesz się, gdy sprawy nabierają tempa, a sukces migocze na horyzoncie. Dostrzegłaś to? Super, to pierwszy krok do zmiany! Teraz zadaj sobie pytanie, dlaczego to robisz. Co daje ci taki sposób zachowania? Być może mówi o jakiś twoich nieuświadomionych potrzebach? Lęku lub poczuciu, że nie zasługujesz na uznanie? Uważna analiza przyniesie ci odpowiedzi. Być może w tym miejscu pojawią się też wszelkie przekonania, które przejęłaś od innych na przestrzeni życia. Zapisuj je. „Jestem za stara na…”, „To tylko dla młodych”, „Nie wykorzystałam szansy, a teraz już za późno, by to zmienić…” – wszystkie te niewspierające myśli powstrzymują cię przed sięgnięciem po swoje. Dobra wiadomość jest jednak taka, że można je zmienić! Uważna praca z przekonaniami, zastąpienie tych niewspierających wspierającymi, naprawdę zmienia nasze nawyki myślowe i buduje w naszym mózgu nowe połączenia neuronalne. Przy każdym niewspierającym przekonaniu napisz więc wersję tego, w które od tej pory chciałabyś wierzyć. Regularnie przeglądaj swoją nową listę, by zakorzeniła ci się w pamięci i popychała do przodu, zamiast stopować. Możesz też zapisać sobie nowe przekonania na kolorowych karteczkach post-it i porozwieszać po całym domu. Nawet nie musisz jakoś specjalnie im się przyglądać. Twoja podświadomość i tak je wychwyci, by potem zintegrować z tobą.

Pomyśl o sobie dobrze

Przy okazji pracy z przekonaniami możesz wyłapać, że twój wewnętrzny dialog względem samej siebie bywa opresyjny i odbywa się pod hasłem „nie jestem wystarczająco dobra”. Jego również warto – i można! – zmienić. Pomyśl o swoim bogatym doświadczeniu i mądrości, którą zbudowałaś przez lata. Masz w sobie moc i przestań ją deprecjonować. Zamiast tego doceń samą siebie. A gdy tylko złapiesz się na mało wspierającej myśli, podyktowanej autosaboteżem, szybko przemień ją w głowie na coś miłego i dobrego. Zasługujesz na to!

Kierunek: wyrozumiałość

Problem z wewnętrzną autosabotażystką jest też taki, że ona nie zasypia. I prawdopodobnie nigdy nie zaśnie… Może ci się wydawać, że się z nią uporałaś, a i tak ujawni się w wyjątkowo trudnym momencie albo wówczas, gdy będzie ci na czymś bardzo zależało. Co wtedy? Przede wszystkim nie obwiniaj się za to. To naturalne, że w sytuacji problemów czy rosnących oczekiwań i napięcia uruchamiają się wszystkie nasze mechanizmy obronne, także te, które utrudniają nam drogę. Poprowadź ze sobą czuły dialog i spróbuj wyciszyć część, która odpowiedzialna jest za autosabotaż. Bądź wobec siebie łagodna, traktuj samą siebie z wyrozumiałością, jaką obdarzasz innych. Przypomnij sobie, jak wiele już zrobiłaś, jak odważnie kroczysz ścieżką zmiany.

Dojrzałość to najlepszy sposób na autosabotaż

Na szczęście to, co pomaga nam rozprawić się z autosabotażem, to bardzo często nasz wiek. Im starsze jesteśmy, tym lepszą mamy wiedzę o sobie i tym mniej interesuje nas, co myślą o nas inni. Robimy swoje! Odrzucamy perfekcjonizm, bo wiemy, że lepsze jest wrogiem dobrego, a zrobione jest lepsze niż perfekcyjne. Znamy się z prokrastynacją za pan brat i umiemy nad nią zapanować – w trosce o swoje nerwy i ochotę, by zrobić coś we własnym tempie, a nie na ostatnia chwilę. Umiemy już zidentyfikować negatywne myśli na swój temat. Wiemy, że myśli nie są faktami. A fakty są takie, że mamy bogatą wiedzę i doświadczenie, zebrałyśmy mądrość życiową i umiemy z niej korzystać. Doświadczone wcześniejszymi porażkami, umiemy wyznaczać sobie cele. Nauczyłyśmy się też już kochać i doceniać siebie. Umiemy się nagradzać! Zrozumiałyśmy też już, że nie chodzi o to, by równać w dół. Że świat nie zyska na tym, jeśli będziemy sobie umniejszały. Wprost przeciwnie – im odważniej pokażemy swoje światło, tym bardziej skorzystają na tym te osoby, które w naszym poczuciu mają gorzej. Nasza postawa zainspiruje je do zmian i działania.

Odważ się sięgać po swoje

Wielu kobietom wciąż wydaje się, że w pewnym wieku nie wypada już robić niektórych rzeczy, zwłaszcza zaczynać nowych rozdziałów w życiu. Na szczęście takie myślenie odchodzi do przeszłości, a kolejne z nas udowadniają, że wiek nie gra roli. Dojrzałość to mądrość i doświadczenie. Dzięki takiemu zestawowi cech tak naprawdę łatwiej nam sięgać po nowe rzeczy, bo nie targają już nami niepewności czy niewiedza. Jeśli decydujemy się iść po swoje, robimy to bez wewnętrznego rozdygotania. Po prostu znamy siebie i wiemy, która droga będzie nam sprzyjać. Wystarczy, że się odważymy.

Twój wiek skrywa niepowtarzalną historię przygód, przeżyć, wyzwań, trudnych i uskrzydlających doświadczeń. Jest twoją mocą, twoim zasobem, dzięki którym możesz odważnie iść po swoje. Spójrz na niego jak na źródło swojej życiowej mądrości. Ono wciąż bije, więc czerp z niego. Śmiało sięgaj po swoje marzenia. Jeśli zaś autosabotażystka nadal próbuje cię przekonać, że nic z tego nie wyjdzie, szepnij jej czule „słyszę cię” i rób swoje.